W EDK wzięłam udział po raz pierwszy. Wcześniej tylko słyszałam o takim rodzaju Drogi Krzyżowej. Zastanawiałam się, jaki naprawdę jest sens wędrowania w ciszy bez modlitwy, śpiewu i całej oprawy Drogi Krzyżowej i to jeszcze w nocy, byłam raczej sceptycznie nastawiona...
Minęły dwa lata. Postanowiłam wziąć udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej z Jastrzębiej Góry na Hel wraz z moim nowym chłopakiem. Piszę „nowym”, bo jesteśmy parą zaledwie miesiąc, a mój plan pójścia na tę Drogę Krzyżową przedstawiłam Arkowi na drugim naszym spotkaniu. Okazało się, że Arek uczestniczył w EDK w 2017 roku. Postanowiliśmy, że pójdziemy razem, nie zakładając jeszcze wtedy, że będziemy parą.
Nadszedł dzień EDK.
Pierwsza wtopa taka, że nie zdążyliśmy na Mszę Świętą, ale na szczęście Ksiądz zdążył nas pobłogosławić. Wyszliśmy z Kościoła jedni z ostatnich.
Druga wtopa to brak krzyża, o co miałam pretensje na samym początku nie do samej siebie, tylko właśnie do Arka.
No dobrze. Powiedziałam sobie, że mam różaniec, a tam też był krzyżyk, więc może być.
Wyszliśmy z impetem. Mijaliśmy po drodze dużo osób. Szybki krok powodował, że rozgrzaliśmy się dość szybko. Arek zaproponował, aby zwolnić, ja uparta „leciałam” dalej. Starałam się bardzo skupić na rozważaniach męki Pańskiej, niestety nie wychodziło mi to... w środku serca byłam zła o to na siebie.
Doszliśmy do Chłapowa do I stacji. Tam poczułam dopiero przemykające myśli i treści, na których warto się skupić i rozważyć.
Pierwszy ból, jaki poczułam w nogach, rozpoczął się w Chałupach. Postanowiłam posłuchać Arka i jednak zwolnić tempo...
Wiatr mocno doskwierał. Robiło się coraz zimniej. Zaczęłam się dąsać, na swojego chłopaka, iż muszę iść szybciej i własnym tempem. Arek był pokorny i znosił moje „fochy”. Osłaniał mnie od wiatru parasolką.
Było coraz zimniej i ciężej. Wiatr wiał bardzo w twarz, aż mroził nam policzki. Bolały już całe nogi.
Doszliśmy do Kuźnicy. Była godzina około 4:30. Ja dygotałam z zimna. Arek zapytał w porcie rybaka szykującego się do pracy tymi słowami „przepraszam, idziemy na Hel, odprawiając Drogę Krzyżową, a zbyt lekko się ubraliśmy. Czy mógłby pan pożyczyć kurtkę dla mojej dziewczyny, bo bardzo marznie?” Pan rybak ochoczo i bez zastanowienia zaprowadził nas do swojego domu i dał mi kurtkę a Arkowi sweter, bo ważniejsza byłam dla Niego ja, niż On sam...
Zrobiło się cieplej. Nadal próbowałam skupić się na jakiejś modlitwie. Stwierdziłam, że lepiej zacznę analizować samą siebie...
X stacja Drogi Krzyżowej to Jastarnia. Tutaj zaczął robić się senny Arek. Powoli wkradała się rezygnacja (każdego dnia wstaje do pracy o 1:45 i nie spał od dnia poprzedniego). Ja nie dałam poznaki, że mnie również jest ciężko. Zaczęłam wspierać swojego chłopaka...
Mocno przytuliłam się do niego, rozgrzewając go. Trzymałam, podczas marszu za ramiona, bo było mu zimno. Starałam się spojrzeć wreszcie na niego, przepraszając, za jakieś swoje fochy, marudzenia... padł pomysł ze strony Arka, aby pójść ścieżką rowerową, aby było lżej i choć trochę ochronić się od wiatru. Nogi również bardzo bolały. Ciężko szło się po zapadającym piachu. Stwierdziłam, iż nie zrezygnujemy, ponieważ to nie jest wycieczka a Droga Krzyżowa. To nie ma być droga usłana różami, tylko zmaganie się z własnymi wadami i słabościami. Czy Pan Jezus przygotowywał się na przejście Drogi z Krzyżem?! NIE!!! Więc i my się nie poddajemy i idziemy dalej!
Około XII stacji (Pan Jezus umiera na krzyżu) odnowiła mi się kontuzja kolana (uszkodzona łękotka), kolano sztywniało, powodując straszny ból. Zaczęłam kuleć. Nie poddawałam się, myśląc wtedy o Panu Jezusie i jego cierpieniu. Modliłam się wtedy, o to by sam Jezus pomógł mi przejść tę Drogę Krzyżową. Nie narzekałam, a cierpliwie znosiłam ból. Wtedy naprawdę całą sobą postanowiłam, że przejdę tę Drogę i nie poddam się. Ofiarowałam swój ból w różnych intencjach... nie takich banalnych. Prosiłam między innymi o nawrócenie osoby, która mnie nienawidzi, o cierpliwość i mądrość w wychowaniu nastoletniej córki oraz o czystość w nowym związku. O wypełnienie się Woli Bożej w moim życiu.
Wraz z kolejnym kilometrem o poranku już ból bardziej się nasilał. Nie kulałam, już wtedy tylko ciągnęłam prawą nogę za sobą. Zaczęłam dziękować Panu Bogu za trud, jaki znoszę, za każdą napotkaną osobę w swoim życiu, modliłam się za dusze czyśćcowe...za Arka, który był dla mnie podporą, który bardzo mnie wspierał.
XIII Stacja Drogi Krzyżowej. Pan Jezus zdjęty z krzyża.
Doszliśmy do Juraty. Uparta trwałam w swoim postanowieniu, że dalej idziemy plażą. Motywowały mnie słowa „to nie jest wycieczka a Droga Krzyżowa...” nie poddawałam się. Było mi bardzo ciężko. Byliśmy już pewnie ostatnimi uczestnikami EDK. Powolutku robiłam każdy krok z „jedną nogą”.
Słońce mocno świeciło, a wiatr odwrócił się i wiał nam w plecy. Nawet piasek był jakby „twardszy”, mimo to piekący ból kolana doskwierał jeszcze bardziej.
Z Arkiem darzyliśmy się ogromnym wyrazem szczęścia, że na początku naszej „wspólnej” drogi życiowej przeżywamy takie chwile. Często uśmiechaliśmy się do siebie. Bardzo mi pomagał. Był moim "Szymonem z Cyreny", tylko różnica była taka, że On bardzo chciał uczestniczyć i pomagać mi przejść tę Drogę „z Krzyżem”.
Nachodziły także nerwowe chwile, kiedy wreszcie ten Hel?! Czy ta droga nigdy się nie skończy? Arek wypowiedział takie słowa "Kochanie idziemy razem tą drogą, damy radę!!" Bardzo mnie wspierał. Postanowiłam już, nawet gdy pytał, jak się czuję i czy chcę odpocząć, nie pokazywać strasznego bólu, jaki mi towarzyszył.
Zeszliśmy z plaży kierując się już do ostatniej stacji EDK. Było bardzo późno. O godzinie 13:00 weszliśmy do kościoła na Helu. Szliśmy 16 godzin, a tak naprawdę czułam, że Jezus pokazał mi, jak naprawdę wygląda życie z drugim człowiekiem, że pokora, wsparcie i szacunek jest bardzo ważna. Jak powinien wyglądać prawdziwy związek, oparty na miłości Jezusa, przecież On jest Miłością!!!
Z Arkiem układa mi się bardzo dobrze. Pan Bóg jest dla nas na PIERWSZYM MIEJSCU!!! Wierzę także, że poukłada wszystko tak, że to właśnie on będzie moim wymarzonym, dobrym i upragnionym mężem, a moją nastoletnią córkę dotknie Łaska Boża i zmieni się jej stosunek do mnie.
Z serca dziękuję, że mogłam podzielić się swoim przeżyciem EDK.
Agnieszka.